top of page
  • TikTok
  • Facebook
  • Instagram
  • Youtube
Search

Palec do budki, bo za minutkę zamykamy budkę...



Marzy mi się świat, który być może jest  już gdzieś za rogiem, w którym osoba powiedzmy z nadwagą, czy osoba starsza czy też osoba jakkolwiek odbiegająca od stereotypu dzisiejszego jogina-akrobaty czy to swoim wyglądem, wiekiem czy historią nie jest nazywana "odważną" czy "inspirującą" tylko dlatego że chodzi na jogę. Joga jest zabiegiem higienicznym, należy się każdemu tak jak mycie zębów - nie ważne czy moje zęby to perełki czy kilku mi brak, nikt mnie nie nazywa "inspirującą" tylko za to że dwa razy dziennie myję zęby. (Wiem, wiem, powinnam częściej ale na to brak mi "odwagi";).


Czasem sami potrzebujemy się w duchu nazwać "odważnymi" czy "inspirującymi" żeby na tę jogę wyjść. Potrzebujemy narzędzia do przełamania oporu. Ale w takim razie skąd ten opór w nas. Czy ktoś nas nim obdarował? Reklamy? Media? Rodzina? Czy nie stworzyliśmy go sobie sami? Może właśnie tylko po to by podbudować swoje ego pięknymi epitetami? Jak błędne koło: podminować się, podbudować się, podminować się... przecież nieustanne kultywowanie samozadowolenia (w sanskrycie: Santosha) to nuda. Emocjonalna karuzela - wtedy czuję że żyję! 


To my, dorośli tworzymy szkoły, które karają szorstką oceną, a potem ustanawiamy konkurencje dla dzieci, w których nagradzamy każdego uczestnika, tak aby "inspirujący" był każdy kto spróbuje. Dzieci naturalnie nie konkurują, one się bawią, każdy jest mile widziany, stary czy młody, biedny czy bogaty, rodak czy imigrant. Jednocześnie małe dzieci nie myślą o inspirowaniu czy odwadze, ale ich ego jest tak silne, że nic nie stanie na drodze do jego zaspokojenia - czy chce jeść, czy spać czy się bawić - dziecko nie ma filtrów, a jednocześnie postrzegane jest jako najbardziej niewinna istota, istniejąca poza intelektualnymi konstruktami, która po prostu jest. To my uczymy dzieci ocen i samoocen,  temperując ego, temperujemy odczuwanie własnych potrzeb, łącznie z naturalną potrzebą zwyczajnie autentycznego istnienia, a potem niesiemy to w życie dorosłe i przekazujemy dalej. 


Obecnie mamy tak wygodny świat. że zrobienie sobie zdjęcia bez makijażu jest odwagą, a rozwinięcie maty inspiracją. Epitety, kiedyś zarezerwowane dla bohaterów, teraz dostępne dla każdego: mąż ugotuje obiad - bohater! żona przebiegnie maraton - bohaterka! Ale ugotowanie obiadu, marton czy joga to nie kwestia egzystencjalnych, trudnych wyborów.  To zwykłe robienie tego co chcę. Nikt mi do głowy pistoletu nie przystawia, historia nie spoczywa na moich barkach. Dzisiaj nawet w rządach zasiadają pajace i performerzy, robiący co im się żywnie podoba. Mamy naprawdę lekko zarówno w porównaniu do tego co na kartach historii jak i w porównaniu do tak wielu obecnych, o których wiedzieć nie chcemy, bo poczulibyśmy się bezsilni, a którzy tak często są prawdziwymi bohaterami dnia codziennego. 


To dlaczego robienie tego co chcę jest dla tak wielu tak trudne, że wymaga od nas odwagi i inspiracji. Robienie - nie trenowanie czy uprawianie - zwykłe robienie hatha jogi nie wymaga od nas zupełnie nic. Wystarczy mieć jakiekolwiek ciało, nawet mata nie jest tak naprawdę potrzebna. Joga chce nas uwolnić z więzienia własnego umysłu, z krat własnych oczekiwań a my to wstąpimy na tę matę, to z powrotem do więzienia. Kończy się tym że wszystko jest wielkiej wagi, kiedy tak naprawdę nic nie jest ważne. Iluzje, które nosimy w sobie rosną w siłę, często przypominając już grupowy amok.  Świat staje do góry nogami, a my razem z nim. 


Dlatego aktem prawdziwego oporu może stać się już tylko to co lekkie, zabawa, efemeryczne tworzenie, sztuka dla sztuki, absolutne sprawstwo, kóre daje tylko czysta kreatywność  - to co kapitalistycznie postrzegane jako "nie produktywne" a dla dzieci po prostu naturalnie ludzkie. Coś co robimy od maleńkości, a potem zapominamy. 


Hatha Joga to zabawa ciałem. Uczenie dorosłych jak się bawić, jak przestać konkurować samym z sobą to dla mnie jako nauczyciela jogi syzyfowa praca, na każdych zajęciach od nowa. Aż się czasem chce krzyknąć: K%#!@ m@ć! A pamiętasz jak byłeś mały!? Nic nie musiałeś naprawiać, nic udowadniać, niczego uleczać... byłeś jak szczenię, jak kociak... gdzie jest to dziecię? Chociaż ty nie trzymaj go w klatce, chociaż raz na jakiś czas daj mu wyjść i pobawić się na macie, tam jest bezpieczne. Nikt go nie ocenia - tylko ty. Nikt mu nie nakazuje - tylko ty. Nikt od niego nic nie oczekuje - tylko ty. Stary ty.

A weź ty, usiądź z boku i daj się pobawić. 


To dopiero w dzisiejszych czasach akt odwagi. 

Robić coś po nic. Żyć bez konsumowania życia. 

Czy nie o taką pełnię nam kiedyś chodziło?

 
 
 

Comments


bottom of page