top of page
  • TikTok
  • Facebook
  • Instagram
  • Youtube
Search

O miłości i nauczycielu.

Updated: Feb 6





Joga nauczyła mnie odwagi.


Odwagi połączonej z czymś, na co nie do końca mogę znaleźć słowa w języku polskim z angielskiego to vulnerability, najbliższe słowo to wrażliwość. Vulnerability pochodzi od łacińskiego słowa oznaczającego „ranę”. Czyli odważny to łącząc wrażliwość i Vulnerability, a więc po prostu nagi, taki jaki jest, bez warstwy ochronnej.

Joga idzie dalej i uczy że w swoim działaniu nie tylko jesteś odważny, wrażliwy i nagi ale i bez oczekiwań. Z reguły odważni jesteśmy w jakimś celu, coś nas motywuje, coś popycha a tu pstryk i celu nie ma. Ani nagrody, ani hańby przypisać sobie nie można – to jest praktyka Karma Jogi.


Jest to bardzo trudna praktyka, wymagająca codziennej pracy, codziennej obserwacji własnych uczuć i myśli,  czasem od zera jak wtaczanie kamienia pod górę, każdego dnia na nowo. Ale i praktyka, w której można się zagubić, zwłaszcza jeśli jest się osobą o wyjściowym niskim poczuciu własnej wartości. Łatwo stać się służką, pracować ponad siły, nie mieć poczucia granic. Nic w jodze nie jest proste, wymaga przemyślenia i przetrawienia, tematy wymagają ponownego wracania do nich, uczenia się od różnych ludzi, z różnych tekstów, aż nabierzemy głębokiego zrozumienia treści, a nie tylko przepuszczania ich przez własny filtr. Powiedzieć „Karma Joga to bezinteresowna praca”, to bardzo krzywdzące i dla Karma Jogi i dla bezinteresownie pracującego.


Tego też nauczyła mnie joga: wracaj do tematu, w kółko wracaj do tego samego tematu. Po żyj nim, przetestuj jak ci wychodzi w praktyce i znowu wracaj do tematu. Kultura zachodnia nauczyła mnie, że jak się coś zrobi raz i zrozumie raz to więcej nie trzeba. Kiedyś nie mogłam oglądać filmu drugi raz, bo po co kiedy znam zakończenie. Lepiej iść i konsumować w to miejsce coś nowego, po co tracić czas. Tak samo z książką. Teraz uwrażliwiam się nie tylko na treść, ale i na formę, która sama bywa pełna treści, ponawiając obcowanie z tym samym dziełem przeżywam je głębiej.


Szkoła nauczyła nas że zaliczasz temat i bierzesz się za następny, jakby życie to był jeden długi bieg do celów, albo ucieczka od tego jedynego celu, który wiemy że nas wszystkich czeka. Nie myśl o tym co nie uchronne, pracuj, ucz się, zdobywaj. Myśl przyszłościowo, ale nigdy o teraz. Uciekaj od teraz, uciekaj od siebie, zawsze jakiś plan. Oczywiście nigdy nie mówię o czarno białych rozwiązaniach, zawsze mam z tyłu głowy Balans – tą lekcję przerobiłam wielokrotnie: joga to balans, joga to balans, joga to balans. Masz plan to okej, oby się w nim nie zagubić, nie masz planu to też okej oby się i w tym nie zagubić.  To muszę sobie powtarzać, bo nadaj ciągle się gubię, obsesyjne postrzeganie przejmuje górę, nie wiem czy wszyscy tak mają czy tylko mój mózg, albo obsesyjnie leniwa albo obsesyjnie pracowita. Od jednego obsesyjnego celu do następnego, jednocześnie gardząc tymi którzy cele zdobywają, mówię sobie że i ja musze dać z siebie wszystko, no bo jak inaczej. Gubię się i wracam do siebie i gubię się. Może jeszcze cały czas dojrzewam, a może nigdy nie dojrzeje… Och, starości! Och, mądrości! Gdzie jesteście?


A więc tak właśnie przygotowuję się do spotkań na żywo: mózg rzyga. Może to koniecznie, swego rodzaju oczyszczenie, aby potem nie mówić z poziomu pełnego, a bardziej czystego, niezależnego mózgu, pełnego wiedzy, a nie przekonań.


Tylko po co to wszystko skoro celu nie ma? Kiedy jest cel, to z reguły jest jakaś jego przyczyna. Mniej czy bardziej altruistyczna, ale jest jakieś „robię to, bo tamto…” może tutaj jest pies pogrzebany, nie tyle co chodzi o uwolnienie się od celu, a od przyczyny tym samym od Karmy lub jak zwał tak zwał: tego co kieruje naszym życiem czy to historia, rodzina, emocje, traumy, pragnienia itd.


Często się zastanawiałam po co człowiek oświecony uczy. Spokojnie, nie postrzegam się jako osobę oświeconą, ale nie ukrywam też że to nie mój cel. Nigdy nie chodziło mi z jogą o to aby założyć nogę na szyję, albo utrzymać wieczne zdrowie czy rozpłynąć się w mistycznym doświadczeniu. Joga od zawsze cel ma jeden – poznanie Prawdy, a potem jak już będziesz u celu, to się dowiesz że ani celu nie ma, ani drogi ale to inna historia.


Tak czy owak, po co oświecony człowiek uczy?


 Po spotkaniach z nauczycielem, często zastanawiam się po co on to robi? Tak mądry, tak obyty, tak wrażliwy, po co mu to? po co marnować czas z garstką ludzi, ani pieniędzy ani sławy z tego, a tylko daje nam swój czas, daje i daje. Emanując bezinteresowną miłością, przenikającą wszystkich i wszystko jednocześnie, do tego głęboko bezinteresownie, bez oczekiwania twojej uwagi w zamian. Jak rzeka, która nieustannie płynie chcesz to podejdź, napij się, nawet wykąp się w jej głębiach, a jeśli tylko zechcesz to odejdź i wejdź na szczyty gór. Rzeka nie przywiązuję cię do siebie, ale zawsze jest w tym samym miejscu i zawsze płynie - każdego, bogatego czy biednego, mądrego czy głupiego tak samo napoi i wykąpie.


Nie wielu takich ludzi spotkałam, ale tych kilku co spotkałam to obserwacja ich, przebywanie z nimi pomogło mi zrozumieć dla czego ludzie, kochają swoich Guru. Nigdy nie mogłam zrozumieć ołtarzyków ze zdjęciami nauczycieli. Nadal myślę że dla wielu to pusty symbol, pełen hipokryzji – sorry ale ołtarzyki, jeszcze z dzieciństwa źle mi się kojarzą, obserwacja ludzi religijnych nauczyła mnie że w większości to pustka. Człowiek pustka.


Ale wracając do tematu, zrozumiałam czym jest miłość do nauczyciela, dopiero kiedy zobaczyłam jak prawdziwy nauczyciel bezinteresowną miłością obdarza uczniów. I nie jest to miłość do jednej osoby, najlepszego ucznia, nie jest to faworyzowanie a bardziej miłość rodzicielska, równa i czasem szorstka. Miłość bezinteresowna, mało widoczna, ale jako nauczyciel ma on twój największy sukces na swoim celu, jest dla ciebie, ale bez oceny ciebie. Widzi ciebie, i jednocześnie widzi przez ciebie. Dla mnie nauczyciel, który chce twojego sukcesu (w tym wypadku mądrości oświecenia), który bez oceniania nie widzi w tobie braków, nie widzi że „ty to nie zasługujesz bo jesteś z polski” – wiem że wielu z Was ma takie poczucie, nasze narodowe poczucie, nawet Lewandowski je kiedyś publicznie wspominał – chyba jedyny raz kiedy widziałam Lewandowskiego na TV.


Taki nauczyciel to czysta miłość ubrana w ciało.


W dzisiejsze kulturze wyzbywając się postaci Guru, bo wiadomo z jednej strony wielu robi z niej patologię, z drugiej jest idea indywidualności – wszystko mogę sama, więc sama będę sobie Guru. Wyzbyliśmy się miłości. A nic nie uczy tak jak doświadczenie miłości, nic tak nie dodaje skrzydeł jak być kochanym i wystarczającym. Nie nauczysz się miłości na macie. I nie nauczysz się kochać siebie, dopóki nie zobaczysz i nie odczujesz bezinteresownej miłości od kogoś w sumie obcego, nie kochanka, nie rodzica, a nauczyciela. Teraz zupełnie inaczej rozumiem miłość do Guru, nie kocha się guru, kocha się samą miłość płynącą od guru, której guru jest tylko ucieleśnieniem, a wyrazem wiedza. Ta miłość, ta wrażliwość, ta odwaga tego dzisiejszej jodze brakuje. Bez tego to ja nawet nie wiem czy to jest jeszcze Joga.

 

No to o tych spotkaniach na żywo.

Wiem, że dalej to co piszę przypomina wymiociny mózgu, ale mam wrażanie że jednak kręcę się wokół tematu i chyba o to chodziło, pokręcić się wokół tematu i zobaczyć co z tego wyjdzie: Celowość bez celu. Praca bez celu. Życie bez celu. Cel bez celu.


Po co nauczyciel uczy, wytłumaczył mi Allan Watts, po to samo po co ptak śpiewa, a drzewo rodzi owoce no i rzeka płynie. Po co człowiek myśli, bo może. Po co mówi, bo może. Bo to jest istota jego gatunku. Do tego pan Watts tłumaczy jak w przyrodzie nie ma linii prostych, a my jako ludzie próbujemy wszystko uporządkować, wysublimować musi być idealne, żeby to komuś pokazać – a o to chodzi że nie musi być idealne – nie musisz być wszech wiedzącym by nauczać – ale możesz robić to z odwagą i wrażliwością, przyznawać się jeśli czegoś nie wiesz, pozwalać na błędy, poprawki i zmienianie zdania, oparcia szukać w tekstach czyli ludziach przed Tobą.


I jeszcze jedna lekcja od Pana Allana, patrząc na przyrodę postrzegamy wszystko jako piękne: ta chmura jest piękna, i ta chmura jest piękna i tamta, a patrząc na człowieka i to co tworzy, popadamy szybko w krytyczną ocenę ten jest stary, ten jest gruby, a temu w pracy nie wyszło. Góry są piękne, kozy są piękne, trawa jest piękna i tylko człowiek brzydki.


A co gdyby to czego Allan nauczał przenieść na postać nauczyciela: osoba nie idealna, bez osiągnięć, ale piękna, bez linii prostych, popełniająca błędy, ale czująca.


Każdy z nas jest nauczycielem, dla kogoś innego. Często nie zdajemy sobie nawet sprawy jak nasze słowa czy zachowania zapadają w pamięć innym, co by się stało ze światem gdyby nasze słowa i zachowania w względem innych wychodziły z miejsca bezinteresownej miłości, żeby było mniej abstrakcyjnie to powiedzmy miłości do piękna przyrody, w tym człowieka. Tak samo jak patrzę na kozę, tak samo patrzę na zachód słońca tak samo patrzę na człowieka grubego, starego, z innej kultury. Wiem, nie da się tak cały czas, gdyby dało się tak cały czas to nie mielibyśmy porównania i nie wiedzieli czym miłość bezinteresowna jest, ale można próbować, być może to jest kolejny szczebel ewolucji gatunku ludzkiego i istota jogi. Bo tak często mówi się sloganowo że joga łączy i zespala, a co bardziej łączy i zespala niż miłość. Joga = miłość.


To co z tymi spotkaniami na żywo. Po co mi one. Po co komu one.


Bardzo poważnie podchodzę do słowa nauczyciel – przez lata nauczania jogi postrzegałam się jako narzędzie, nie biorące za nic odpowiedzialności, nie ma celu i nie ma nagrody – tak mnie uczono Karma Jogi. Narzędzie nie czuje. Narzędzie nie kocha. Nie tylko innych, ale i siebie. Przyznam, że tak się zagubiłam w tej praktyce, że o mało mnie fizycznie i psychicznie nie zniszczyła. Dopiero jak poznałam kochających nauczycieli, to otworzyły mi się oczy na to czego w „mojej” jodze było brak. Ale jak to mówią rzeczy i nauczyciele przychodzą do nas kiedy jesteśmy na nie gotowi, dla tego nie winię nikogo, z niczego nie czuję się ograbiona, wszystkie moje doświadczenia były konieczne i wydarzały się w odpowiednim czasie. I mimo że nie było idealnie, a może właśnie dlatego że nie było, to dużo się nauczyłam, i to czego się nauczyłam stało się fundamentem, bez którego nie byłabym w stanie budować dalej, mojego rozumienia i poznawania jogi.


Za słowem nauczyciel, kryje się odpowiedzialność, miłość, wiedza i miłość wiedzy za słowem narzędzie nie ma nic. Odpowiedzialność nie tylko względem ucznia, ale i względem wiedzy, którą się przekazuje. Nauczyciel jest narzędziem wiedzy, ale to czy robi to z miłością czy bez odgrywa największą rolę. Jako ludzie uczymy się przez doświadczenie, uczymy się z języka nie werbalnego, więcej niż z werbalnego. Aby poznać jogę nie wystarczy się naczytać i spędzić godziny na macie. Aby nauczyć się czegokolwiek, również o jodze, potrzeba doświadczenia z drugim człowiekiem, tak się uczymy – dziecko nie nauczy się jak mówić i komunikować z telewizji. Uczymy się w głównej mierze przez obcowanie z innymi jednocześnie przebywanie z innymi jest testem wiedzy teoretycznej.


Dlatego nie wylewaj nauczyciela z kąpielą, i nie ograniczaj nauczyciela którym sam jesteś.


Bycie nauczycielem, wymaga odwagi, a odwaga wymaga wrażliwości. I teraz cała sztuka polega na tym aby i siebie umieścić we zbiorze zasługującym na bezinteresowną miłość. Nie wiem jak wam, ale tego mi zawsze brakowało. Narzędzie nie tylko nie kocha innych, ale i nie kocha siebie. (O Niebiosa, obym więcej nie wracała do starych schematów!)



Więc jeśli nie dla celu to po co uczyć? A może tak po prostu, dla miłości. Dla miłości wiedzy, tematu z którym się obcuje. Dla miłości przyrody, w tym drugiego człowieka. Robiąc coś dla miłości nie czekamy aż będziemy idealni, bo miłość sama w sobie ideał wyklucza. Jeśli bliska osoba zada nam pytanie: dla czego mnie kochasz? To możemy wymieniać powierzchowne zalety, ale tak naprawdę kochamy tę osobę mimo jej wad. Kochamy, bo kochamy. Na pytanie kogo kochasz bardziej mamę czy tatę nie ma odpowiedzi. Na pytanie co kochasz bardziej wiedzę czy ucznia, też odpowiedzi nie ma. Miłość nie kwantyfikuje. Miłość nie ma fizycznej miary i można ją tylko rozszerzać w nieskończoność, nie trzeba się martwić że jej zabraknie, nie trzeba oszczędzać na później. Jako narzędzie nieustanne robiłam coś dla innych i myślałam, że zrobi to ze mnie osobę bezinteresowną, a tylko pogłębiło pustkę, z którą przyszłam na świat. Jako nauczyciel, mogę uwzględniać siebie: dzielić się miłością do wiedzy z innymi, ale i nieustannie obdarowywać nią samą siebie. To jest moja praktyka jogi. Czuć. Myśleć. Kochać. Być odważnym i wrażliwym. Chyba wtedy jest się człowiekiem i joginem.

 

Od naszych spotkań na żywo nie oczekuję że będą idealne. Trochę się boję, ale dam radę. Na pewno będzie intymnie, nawet nie wiem czy po drugiej stronie będzie człowiek. Może będę tylko ja i to co wiem. Może się czegoś od siebie nauczę? Może to będzie jak mówienie do lustra. Wiem, że mnie na pewno przyda się usłyszeć co mam do powiedzenia. Bo z wiedzą jest tak jak z wchodzeniem na matę. Za każdym razem te same ćwiczenia, a zawsze inne doświadczenie. Za każdym razem ta sama wiedza, a inne zrozumienie.


W tradycji jogi spotkanie, na którym przekazuje się wiedzę nazywa się Satsang – tak jak wszystko w jodze,  i to też jest techniką, praktyką, a nie zabiciem czasu czy rozrywką.

 

Forma do której będę dążyć to wyciszająca umysł mantra początkowa przez kilka pierwszych minut spotkania. Około 30 minut na omówienie tematu oraz ewentualne pytania – kocham pytania, bez pytań nie ma nauczyciela a jest tylko mówca, tak że zadawajcie pytania, nie wszystko da się wygooglować. Po czym zakończymy, krótką wyciszającą, prowadzoną medytacją, która będzie jedocześnie chwilą refleksji na temat, o którym rozmawialiśmy – coś co z jednej strony pomoże nam zaabsorbować nową wiedzę i jednocześnie się do niej zdystansować.

 

Spotkania odbędą się online w zamkniętych grupach na Facebuku. Spotkania bedą nagrane i dostępne do ponownego odtworzenia, nie mniej z doświadczenia wiem, że mimo iż spotkania są online to bycie na spotkaniu w czasie rzeczywistym odbiera się inaczej niż odsłuchanie później. Dlatego serdecznie zapraszam!


Grupy mam trzy, i trzech kategorii tematów chcę się podejmować, tak aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie:

 

  • Joga Terapeutyczna – tematy materialno-praktyczne.

  • Joga Klasyczna – tematy filozoficzne.

  • Joga Wisceralna – tematy psychologiczno–społeczne, bo joga oderwana od zwykłego ludzkiego doświadczenia to nie joga, a dogmat. W rzeczywistości wiedza jogiczna łączy wiedzę zawartą w tekstach, z wiedzą zdobywaną przez doświadczanie życia codziennego. Jest to wiedza kompletna, filozoficzno-praktyczna. Wielka i zwyczajna jednocześnie.


Szczegóły tematów i dni/godziny w Kwietniu 2025 w wydarzeniach na fb:




Hari Om Tat Sat

 

 

 


 
 
 

Comentarios


Ya no es posible comentar esta entrada. Contacta al propietario del sitio para obtener más información.
bottom of page