top of page
  • TikTok
  • Facebook
  • Instagram
  • Youtube
Search

Co tak naprawdę jest ważne na zajęciach jogi?


ree

... czy powinniśmy pozwalać sobie go oceniać?

 

Przyznam że sama jestem winna, nie tyle co ocenianiu samej barwy głosu nauczycieli jogi, ale jestem winna mówienia moim początkującym uczniom na zakończenie kursów wprowadzających w praktykę, aby szukali sobie jogi i nauczyciela, który im pasuje (w myśl nie przywiązywania ich do siebie – niech idą w świat) i podejrzewam że pewnie zdarzyło mi się w tym kontekście wspomnieć coś o barwie głosu nauczyciela jogi…


Dopiero gdy usłyszałam podobne zdanie wymówione przez kogoś innego, publicznie bo w podkaście o jodze, który może mieć szerszą publiczność niż wszystkie moje kursy razem wzięte, biorąc pod uwagę że jest opublikowany w Internecie i każdy ma do niego dostęp, to coś mnie zatrzymało przy tym stwierdzeniu na dłużej. Myślę że wymaga ono od nas odrobinę więcej uwagi, bo jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach.


A szczegółowe, skupione na detalach myślenie jest jedną z praktyk, której nauczyła mnie Joga i może jako dojrzalszy nauczyciel, niż wtedy kiedy zaczynałam, mogę tym wpisem odkupić trochę swoich błędów z początków mojego nauczania bardziej opartego na powielaniu schematów, niż na dzieleniu się zdobytą, ale i przetrawioną wiedzą.


No właśnie, kluczowe jest tutaj słowo: schemat, powielanie bez przemyślenia. Bo ani ja, ani autor słów z podkastu nie mieliśmy złych intencji, a jednak ignorancja nie uwalnia od odpowiedzialności.

Pytanie: Czy i jak często zdarza się nam oceniać głos nauczyciela historii, ekonomii czy trenera tenisa? Czy barwa głosu nauczyciela matematyki sprawia że równania rozwiązujemy mniej sprawnie? Czy rezygnowałeś z nauki czegokolwiek, kiedykolwiek pod takim właśnie pretekstem?

Oczywiście wszyscy rezerwujemy sobie prawo, że ktoś nam może działać na nerwy i kropka. Jesteśmy dorośli i nikt nas do niczego nie przymusza, to nie podstawówka, zwłaszcza kiedy za lekcje płacimy to wtedy mamy już nie obalalne wręcz prawo do wymagania, do oczekiwań, do spełniania naszych założeń o byciu obsłużonym, tak jak sobie tego życzymy.


Żyjemy w czasach wielu opinii: mówimy lekarzowi jak nas leczyć, nauczycielom jak uczyć nasze dzieci, budowlańcom jak budować nasz dom bo przecież na youtube obejrzeliśmy szereg filmików.  I dobra, niech tak sobie będzie, ale co się dzieje z nauczycielem jogi kiedy pozwalamy go sobie oceniać po barwie głosu?


Zrównujemy nie tylko nauczyciela, ale i Jogę w ogóle, do narzędzia które ma nam zrobić dobrze. Nauczyciel zostaje uprzedmiotowiony staje się niczym olejek zapachowy czy nasza ulubiona muzyka relaksacyjna, oceniany jak grubość maty do jogi. Jest to specjalny, uprzywilejowany bo społecznie akceptowalny rodzaj arogancji. Wszyscy to robią, wiec nie ma problemu…


Tak jak grupowy amok (a może "kultura"?), który bywa nie świadomy bo wszech obecny jak seksizm czy rasizm, o którym wszyscy mówią że nie ma, a jednak cały czas jest, chociaż tak nie liczni się do niego przyznają. Omamieni normą czy schematem powielamy co złe, chowając się za kurtyną dobrych intencji. Ale jak to było powiedziane: dobrymi intencjami droga do piekła jest wybrukowana.


Nauczyciel nie jest narzędziem, nie ma możliwości zmiany barwy głosu czy akcentu tak jak samochodowy GPS. Joga nie jest narzędziem do relaksacji, a metodą pracy nad poznaniem Siebie.

Poznanie Diebie - coś co dla nas wszystkich jest wielce nie wygodnie i trudne bo wymaga rzetelnej analizy swoich jasnych i ciemnych stron.  Coś od czego często uciekamy w hobby, muzykę, podkasty i co najśmieszniejsze to i w jogę właśnie, na macie ucząc się udawać że wszystko jest w porządku, love for all - be calm and do yoga.


Nie myśl, nie myśl, nie myśl bo to boli. I potem na takich głupotach jak barwa głosu nauczyciela zaczynamy się skupiać oczekując od nauczyciela przedmiotowego zaspokojenia naszej potrzeby bycia ululanym, otulonym głosem i nie tylko bo potem pojawia się cała otoczka olejków, świateł, świeczek, muzyki, mat, ubrań, wyjazdów, dań, odżywek, suplementów, kosmetyków…. Joga jak ten kram na rogu ulicy: kupuj, kupuj, kupuj nawet to czego nie wiesz że potrzebujesz. Nauczyciel nie staje się niczym innym jak usługodawcą, a joga kolejną magiczną, rozwiązującą wszystkie problemy pigułką. I to już nie jest tak że ktoś nas na to wszystko nabiera, my sami w erze dostępu do informacji wybieramy bycie nabieranym.


Dla tego joga wymaga od nas tak głębokiej analizy schematów i nie tyle co uczenia się, a oduczania się tego co nam świadomie czy nie świadomie, po przez dobre intencje wpojono.

Joga jak każda metoda samo poznania bywa bardzo niewygodna, na straży tego stoi nauczyciel jogi, bo książkę czy nagranie możemy sobie interpretować jak chcemy, a nauczyciel jest nie tylko po to by uczyć ale i by wytknąć błąd. Jeśli nauczyciel skupia się na zaspokojeniu Twoich potrzeb to nie jest nauczycielem, jest zwykłym usługodawcą, kelnerem dopasowującym się do Twojego zamówienia, a w najlepszym wypadku instruktorem, jak kapral w wojsku wydaje komendy, których treści nie kwestionujemy. Lewa, prawa, lewa, prawa… oprawione barwą głosu, olejkiem zapachowym i relaksującą muzyką. (Duchowa masturbacja ??)

 

  A czy pamiętasz nauczyciela historii, ekonomii czy matematyki który nie wymagał, nie popychał, nie wywoływał  dyskomfortu nie wiedzy, aby zainspirować Cię do głębszego wglądu w temat. Który zamiast tego wszystkiego skupiałby się na tym, aby zajęcia się Tobie podobały.


W czasach kiedy publicznie, od ręki, bez zastanowienia się oceniamy wszystko od restauracji, przez spektakl, po kierowcę taksówki bycie autentycznym staje się aktem odwagi. Próbowanie zadowolić wszystkich, wszystko spłyca: jedzenie w restauracji staje się niedoprawione i takie samo jak wszędzie, spektakl nie za długi i nie za głęboki, aby nie wywołać ani fizycznego ani psychicznego dyskomfortu, a kierowca w taksówce nie odezwie się do ciebie ani słowem, aby przypadkiem nie poruszyć czułego tematu, na który zareagujesz tylko głupim uśmiechem, ale napiszesz mu co myślisz na publicznej platformie do oceniania...


Może napisania o tym wymagają nasze czasy: Jeśli oceniamy głos, formę, wygląd  nauczyciela i to jak dobrze nam robi, a nie oceniamy treści to czy joga już całkiem umarła? Rozmemłana jak jedzenie w restauracji, płytka jak sztuka bojąca się oceny, niema jak taksówkarz omijający nie tylko wyboje, ale i wszystkie trudne i łatwe tematy, tak na wszelki wypadek...


Ta przesadność korygowania wydaje się plagą naszych czasów. Oceniać czy nie oceniać – oto jest pytanie? Jak oceniam nauczyciela to jestem płytki, jak nie oceniam to naiwny. A co z balansem, drogą środka, podchodzeniem do każdej sytuacji indywidualnie, ale i głęboko.


Oceniajmy ludzi, którzy próbują nam coś sprzedać, ale nie po głosie, nie po charyźmie, a po zaletach produktu który nam oferują, po wiedzy którą przedstawiają. Doszukujmy się głębi, znaczenia, a nie nabierajmy na obietnice, otulenie głosem.


Nauczyciel to nie to samo co sprzedawca, nawet jeśli pobiera opłatę. Nauczyciel stoi na straży wiedzy i w tej wiedzy się rozwija, czasem może nawet zmienić zdanie, nauczyć się czegoś głębiej, zacząć to inaczej przedstawiać ale nigdy nie jest w stanie zmienić barwy swojego głosu. I bądźmy szczerzy jeśli o głos nam chodzi to nigdy nie chodziło nam o wiedzę. W tym wypadku „nasza” joga to nie metoda samopoznania, a hobby. 



Przyznaję się że jak restaurator chodzi po restauracjach i degustuje, tak ja jako nauczyciel chodzę po zajęciach jogi i też degustuję, uczę się i jak do tej pory nigdy nie trafiłam na nauczyciela, którego barwa głosu byłaby problem, ale za to trafiłam na setki innych małych, dużych i bardzo dużych błędów, nieustanie powielanych i pogłębianych, a możliwych do skorygowania, ale o tym nie rozmawiamy, bo można by kogoś urazić że może za mało wie aby być nauczycielem, ale za to powiedzieć komuś że nie przyjdę na twoje zajęcia, bo mi twój głos nie odpowiada to już OK.


Głosu nie można zmienić, ale jogi można się nauczyć, tylko jak się uczyć kiedy nawet nie jesteśmy w stanie o tym rozmawiać. Ocena głosu jest ok, ocena czyjejś wiedzy, metodologii nauczania, bezpieczeństwa zajęć, prawdy przekazywanych treści to już za osobiste. To prawdziwe tabu. 


I kiedy każdy ma swoją jogę, to Jogi nie ma. Tak jak z przepisem, kiedy każdy robi sałatkę jarzynową po swojemu, to o czym tu rozmawiać jak nie o kształcie widelca. O gustach się nie dyskutuje, wiec i nauczyciela jogi dobieramy na swój gust, a nie na podstawie merytoryczności.


Świat staje do góry nogami a my razem z nim, i już nie tylko uczniowie ale i nauczyciele wygadują głupoty, ślepy ślepego prowadzi i chodzimy w kółko, od przyjemności do przyjemności, chociaż każdy wie że do rozwoju potrzebna jest odrobina dyskomfortu.


Dla mnie jako nauczyciela tym dyskomfortem jest przyznanie się do powielania nie przemyślanego schematu o ocenie barwy głosu nauczyciela jogi pod kątem czy mi się podoba czy nie – było to bardzo głupie i przepraszam.

Ani nauczyciel, ani sama Joga nie są narzędziami do dawania przyjemności z przebywania w spokoju. Zarówno nauczyciel Jogi jak i Joga w ogóle są drogowskazami do odnalezienia czystego spokoju, który zawsze w sobie nosimy, którego nie da się kupić, nie da się wyćwiczyć – bo zawsze jest kompletny, który jest nie zależny od dźwięków, zapachów, grubości maty, zestawu ćwiczeń czy barwy głosu nauczyciela.


„Yoga shows the way” – Swami Sivananda – Joga wskazuje drogę. Joga jest mapą, z której korzystamy na drodze do wewnętrznego celu – mapa nie ułatwia nam drogi, a pokazuje co jest, jeśli tego nie robi to chodzimy w kółko po tym co już znamy, po schematach, które dają powierzchowny komfort. Ale jeśli to robimy szczerze, bez uciekania się do dających przyjemność sztuczek, to po dotarciu do celu mapa przestaje być potrzebna i tu się zaczyna wolność… dlatego przywiązywanie się do oceniania barwy głosu nauczyciela jogi jest nie tylko nie bezpieczne dla nauczyciela, ale i dla Ciebie, bo tworzy rzeczywistość opartą na: Lubię-Nie Lubię (Raga-Dwesha) a przywiązanie jest przeciwieństwem wolności. To co wybierasz? Tozluźniający trik czy zrozumienie?

 

 
 
 

Comments


bottom of page